Joachim, Anna i inni dziadkowie
Joachim, Anna i inni dziadkowie
Credopedia Joachim, Anna i inni dziadkowie

Credopedia

Joachim, Anna i inni dziadkowie

Jezus był prawdziwym człowiekiem i tak jak inni ludzie miał swoich przodków.

przeczytane minuty | Bernhard Meuser

Co to jest?

Spis treści Co to jest? Co mówi Pismo Święte? Mała katecheza z YOUCATem Ⓒ Zdjęcie: RODNAE Productions z serwisu Pexels. Co to jest? Według starej tradycji rodzicami Maryi byli Joachim i Anna. Te imiona znajdujemy w Protoewangelii Świętego Jakuba, która powstała około 150 roku po Chrystusie, ale nie została włączona do kanonu Pisma Świętego. Nie można jednak z całą pewnością stwierdzić, że rzeczywiście tak właśnie nazywali się dziadkowie Jezusa. Równie dobrze mogłoby się okazać, że pewna wiedza na ten temat była jedynie zachowana wśród pierwszych chrześcijan i od nich została przekazana nam. Jedno wiemy na pewno: Jezus był prawdziwym człowiekiem i tak jak inni ludzie miał swoich przodków. Kiedy słyszymy o Jezusie, że „wzrastał w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52), to jest to również ujawnienie części tajemnicy Jezusa: że od członków swojego rodu uczył się wiedzy o świecie, jak jeść, mówić, śpiewać, modlić się, sadzić i zbierać plony, używać narzędzi, sprzątać dom... Jezus dorastał w świecie, w którym nie istniały jeszcze domy starców, więc starsi i bardziej doświadczeni członkowie rodu żyli razem z całą rodziną. Mieli sporo czasu, więc często rozpalali palenisko, a ich wnuki siadały wtedy u ich stóp, słuchając ich opowieści i wzrastając w ten sposób w tradycji swojego ludu dzięki ustnym przekazom. Imiona Joachim i Anna mają piękne znaczenie. Joachim znaczy po hebrajsku: 'Bóg pomaga, podnosi', zaś Anna: 'miła, łagodna, przyjemna'. Nabożeństwo do Świętej Anny przybiera na sile nieprzerwanie od czasów wczesnego średniowiecza. Znane są przedstawienia tak zwanej „Świętej Anny Samotrzeciej”, na których widnieją: chłopiec (=Dzieciątko Jezus), młoda kobieta (=Maryja) i staruszka (=Anna).

Co mówi Pismo Święte?

Samo Pismo Święte nie mówi nic o rodzicach Maryi. W YOUCAT w numerze 86 możemy przeczytać: „Fakt, że Bóg w Jezusie zechciał urodzić się w ludzkiej rodzinie i wychowywać w niej, czyni z rodziny miejsce obecności Boga i wzór pomagającej sobie wspólnoty”.

Mała katecheza z YOUCATem

Chwała dziadkom

Z pewnością wszyscy chcielibyśmy wiedzieć, jak wyglądało życie w domu Maryi i Józefa. Niestety, nie mamy żadnych filmów, zdjęć, a nawet minimalnego śladu lub dokumentu. Możemy jednak wyobrazić sobie, że drobny rzemieślnik budowlany, Józef, wychodzi wcześnie rano z domu, aby zarabiać na życie w oddalonym o pięć kilometrów Seforis. W czasie, gdy Nazaret był tylko sennym miasteczkiem, w Seforis działo się wiele. Seforis było wtedy „Perłą Galilei”, rzymsko-hellenistycznym miastem z ambitnymi projektami budowlanymi, które dynamicznie się rozbudowywało, więc potrzebna była każda para rąk do pracy.

Maryja z pewnością nie była tego rodzaju panią domu w niepełnym wymiarze godzin, która poświęcałaby czas na malowanie sobie paznokci i na wygodne życie. Tak jak inni mieszkańcy Nazaretu musiała zajmować się rolą, hodowlą zwierząt, gotowaniem, tkaniem, szyciem i naprawianiem ubrań, sprzątaniem. Była to praca, która zajmowała młodą kobietę bezustannie przez całą dobę i przez cały rok. W tamtych czasach i w tamtej kulturze wychowywanie dzieci było często domeną dziadków i niezamężnych członków dalszej rodziny. Wszyscy mieszkali razem albo blisko siebie, więc nie było to trudne. Jak mówi afrykańskie przysłowie: „Wychowaniem dzieci zajmuje się cała wioska!”.

Babuszka – czyli siła pamięci

Jest wielce prawdopodobne, że z Jezusem było tak samo, jak z Jego Matką i przybranym ojcem, czyli podobnie jak ze wszystkimi innymi dziećmi tamtej epoki. Wszystkie dzieci Izraela dowiadywały się od swoich dziadków i starszych rodu najważniejszych rzeczy o Bogu i o tęsknocie za Mesjaszem. Słyszeli to wspomnienie, niczym monotonny rytm, o Bożym zaufaniu trwającym przez wieki: „Jego miłosierdzie przez wszystkie pokolenia dla tych, którzy się Go boją” (Łk 1, 50). Tak było wczoraj, tak jest dzisiaj i tak będzie jutro. Powtarzali to sobie z pokolenia na pokolenie – doświadczeni życiowo, z siwymi włosami. Ten hymn o Miłosierdziu Bożym stał się ciałem i krwią w życiu Maryi. Zapewne i Ją ogarnęło niepomierne zdumienie na dźwięk wypowiadanych słów, gdy – sama będąc w tajemniczej ciąży – odwiedziła swoją ciężarną kuzynkę. Nastoletnia Dziewczyna z wioski omal nie wywróciła się z radości: „Wielbi Pana moja dusza i mój duch rozradował się w Bogu, moim Zbawicielu, bo spojrzał na uniżenie swojej służebnicy. Odtąd wszystkie pokolenia będą mnie (mnie?... mnie!!!) nazywać szczęśliwą” (Łk 1, 46-48).

Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale jesteśmy świadkami niezwykłego wydarzenia: po upadku imperium sowieckiego, po ponad 70 latach bezlitosnej, ateistycznej indoktrynacji, po zniszczeniu setek tysięcy kościołów i spaleniu milionów Biblii, okazało się, że 75% ludzi w obecnej Rosji nadal wierzy w Boga. Jak to było możliwe? Kto podtrzymywał przy życiu pamięć o Bogu i o Miłosierdziu Bożym? Nie, nie byli to uczeni i kapłani. Były to osoby starsze, „babuszki” – pogardzane przez wielu babcie, kobiety z najniższych warstw społecznych. Były to kobiety, które często uczyły się tylko trzy lata w szkole, bo szybko musiały iść do pracy na polach kołchozów. Były to kobiety, które za swój wieloletni trud prawie nie dostawały emerytury. Mimo to przez te wszystkie gorzkie lata kobiety te paliły świece, pościły, modliły się, odprawiały starożytne rytuały religijne – i chroniły wnuki w czasie, gdy ich rodzice służyli socjalistycznemu, oficjalnie ateistycznemu państwu.

Czy nie daliśmy ci wszystkiego?

Po raz kolejny stawką jest wszystko. Na całym świecie wszystkie narody i kultury są przytłaczane przez coraz to nowe fale ateizmu. W mediach ludzie, którzy budują swoje życie na Bogu i starają się przestrzegać Jego przykazań, pojawiają się tylko marginalnie – a jeśli już, to jako fundamentaliści lub egzotyczni dziwacy. Kto wprowadza dzieci w najważniejsze sekrety życia? Kto daje im odpowiedź na podstawowe pytanie: „Po co jesteśmy na ziemi?”? Kto im mówi: „Jesteśmy na ziemi, aby poznać i kochać Boga, zgodnie z Jego wolą czynić dobro i pewnego dnia pójść do nieba” (YOUCAT 1)? Kto może im przekazać: „Być człowiekiem oznacza, wyjść od Boga i zmierzać do Boga. Nasze pochodzenie sięga o wiele dalej niż nasi rodzice. Pochodzimy od Boga, w którym znajduje się całe szczęście nieba i ziemi, i oczekujemy udziału w Jego szczęśliwości bez końca. Pomiędzy tymi rzeczywistościami żyjemy na tej ziemi” (YOUCAT 1)?

Dzisiejsi rodzice są pod wieloma względami beznadziejnie przytłoczeni pracą. W wielu krajach nie można już utrzymać rodziny z dochodu obojga pracujących rodziców. Oboje rodzice muszą ciężko i długo pracować – a kiedy wracają wieczorem do domu, muszą jeszcze posprzątać i wyprać, i rozwiązać tysiące drobnych problemów dnia codziennego. W końcu wyczerpani ojciec i matka poddają się „błogim chwilom” atrakcyjnych programów w mediach. Nie mają już czasu na dzieci, na ich potrzeby i problemy egzystencjalne. Ponadto rodziny stają się również opuszczone komunikacyjnie i duchowo. Domy rodzinne często są puste, zanim się naprawdę opróżnią, ponieważ dzieci uciekają z nich przed smutkiem, zimnem i brakiem komunikacji.

Pewnego dnia te dzieci staną przed tymi rodzicami – emocjonalnie puste, nie potrafiące odnaleźć prawdziwego życia, niepiśmienne w wierze. I tylko głupi rodzice zapytają ich: „Czy nie daliśmy wam wszystkiego?”. Tak, może i dali bardzo dużo. Pracowali jak woły – na dom, na samochód, na wakacje, na edukację dzieci, na awans, a często także na przetrwanie. Coś jednak wpadło pod stół. To, co najważniejsze. „Jak świece zapala się od płomienia drugiej świecy, tak wiarę wznieca się od wiary” (Romano Guardini). Nic się nie paliło. Nic więc nie mogło się tam rozpalić...

Wiek dziadków

Innymi słowy, nadszedł nowy wiek dla dziadków. Może teraz są bardziej potrzebni niż kiedykolwiek wcześniej? Co mają dziadkowie, czego nie mają rodzice? Różnicą jest czynnik czasu. Z jednej strony dziadkowie mają czas, którego brakuje rodzicom dzieci. Z drugiej strony ważniejsze niż ogród, ważniejsze niż hobby, ważniejsze niż terapia zajęciowa zwana wypoczynkiem, są wnuki. To są umiłowane dzieci Boga! Dzieci, które potrzebują kochających ludzi – ludzi, którzy ich akceptują, ludzi, którzy ich wysłuchają, ludzi, którzy po prostu są. Dziadkowie z wnukami muszą dziś odbyć specjalny rachunek sumienia: Czy widziałem? Czy byłem? Czy odwróciłem wzrok? Czy uciekłem?

Ten czynnik czasu w przypadku osób starszych ma również inny walor: nie mają go już zbyt wiele. Koniec ich życia jest bliski. Mogą taki stan rzeczy opłakiwać lub też próbować go tuszować. Ale mogą też stać się mądrymi i prawdziwie bogobojnymi ludźmi – i bardzo, bardzo użytecznymi dla swoich dzieci i wnuków. Tak się często składa, że siedem darów Ducha Świętego przybywa do nas, ludzi, w ostatniej fazie naszego ziemskiego życia: „mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność i bojaźń Boża. Duch Święty obdarza nimi chrześcijan, tzn. poza ich przyrodzonymi zdolnościami udziela im tych nadprzyrodzonych darów i daje szansę stawania się szczególnymi narzędziami działania Boga na tym świecie” (YOUCAT 310). Oto doskonałe narzędzia dla dziadków! Cudownie dobrane dla ich wnuków. ∎