Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa
Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa
Credopedia Co to jest kerygma?

Credopedia

Co to jest kerygma?

Kerygma (zwana też proklamacją) oznacza głoszenie wiary chrześcijańskiej. Skąd pochodzi i jak jest opisana w Biblii? Dowiesz się w tym artykule.

przeczytane minuty | Bernhard Meuser

Co to jest?

Zwiastowanie / kerygma

Głoszenie Dobrej Nowiny jest jednym z najważniejszych zadań Kościoła. Greckie słowo kerygma używane jest często w Nowym Testamencie i oznacza ono publiczne upowszechnianie prawdy lub przesłania otrzymanego od Boga. W języku polskim można je oddać właśnie jako „głoszenie”. W starożytności pojęcie kerygma używano także w odniesieniu do rozgłaszania czegoś niezwykle ważnego na wielkich placach miast jak największej liczbie słuchaczy, co często wynikało z nakazu samego cesarza.

Głoszenie to sens każdego chrześcijańskiego powołania, a jego treścią jest to: „Jezus jest Panem” (2 Kor 4, 5). Papież Franciszek opisuje to podstawowe ogłoszenie, od którego wszystko się zaczyna, następującymi słowami: „Jezus Chrystus cię kocha, dał swoje życie, aby cię zbawić, a teraz jest żywy u twego boku codziennie, aby cię oświecić, umocnić i wyzwolić” (Evangelii Gaudium 164).

Co mówi Pismo Święte?

Źródłem głoszenia jest sam Bóg. Już od samego początku dziejów ludzkości, czyli w Starym Testamencie, przekazuje ludziom przesłanie i wiadomości, których nie mogą mieć sami od siebie. W Nowym Testamencie znajdujemy pierwszą scenę głoszenia też na początku, czyli w Ewangelii według Świętego Łukasza (Łk 1, 26). Boży posłaniec odwiedza prostą dziewczynę w Nazarecie z zupełnie niebywałym przesłaniem. Maryja wierzy w jego słowa i jest całkowicie gotowa do przyjęcia tego, co jest Jej głoszone – nawet jeśli po ludzku wydaje się to zupełnie niemożliwe. Jan Chrzciciel, ostatni prorok Starego Testamentu, ogłasza przyjście Kogoś, Komu nie jest godny nawet „rozwiązać rzemyka u sandałów” (por. J 1, 27).

Sam Jezus jest najdoskonalszym Głosicielem i wzorem dla wszystkich innych głosicieli. Swoją publiczną posługę rozpoczyna od pojawienia się w świątyni w Nazarecie, gdzie odnosi się do proroczego słowa Izajasza („Duch Pański spoczywa na Mnie”). Później Jezus prowadzi stopniowo swoich uczniów do wyznania wiary, które Piotr wyraził w słowach: „Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego!” (Mt 16, 16). Uczniowie ze swojej strony głosili wszystkim to, co chrześcijanie wszystkich wieków powinni głosić od chwili, gdy stają się chrześcijanami. Głoszenie Dobrej Nowiny zawiera się w pierwszym publicznym wystąpieniu Piotra (Dz 2, 14. 36-38). Nawet kary i uwięzienie nie są w stanie zmusić Piotra i Jana do tego, aby zaprzestali swojego głoszenia (Dz 4, 23 i następne). W swoim pierwszym liście, św. Piotr oczekuje od każdego chrześcijanina właśnie tego głoszenia: „Chrystusa Pana czcijcie w waszych sercach jako świętego i bądźcie zawsze gotowi odpowiedzieć każdemu, kto zażąda uzasadnienia waszej nadziei” (1 P 3, 15). To zadanie głoszenia jest powierzone Apostołom i ich następcom w szczególny sposób przez św. Pawła Apostoła: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9, 16).

Mała katecheza z YOUCATem

Maraton dla Jezusa

Filippides był człowiekiem, który tworzył historię w 490 roku przed Chrystusem. Legenda głosi, że był on posłańcem, który po bitwie pod Maratonem przyniósł obywatelom Aten bardzo ważne przesłanie. Przez dwa dni biegł bez przerwy tylko po to, aby przed swoją śmiercią z wyczerpania ogłosić w Atenach: „Wygraliśmy!”. Eliud Kipchoge, kenijski lekkoatleta, pobił w 2019 roku w Wiedniu swój nieoficjalny rekord świata na prawie identycznym dystansie z imponującym czasem 1:59:40 – i nadal żyje. Gdyby Kenijczyk był normalnym maratończykiem, jego bieg przyniósłby światu jedynie to przesłanie: „Wygrałem!”. Ale Eliud Kipchoge nie jest typem osoby, która unosi z dumą ręce po zwycięstwach i pokazuje swoje atletyczne ciało sportowca dla medialnej adoracji. To pobożny katolik, który regularnie uczestniczy we Mszy Świętej i odmawia różaniec, dlatego po swoim rekordzie świata klęka, chyli czoło do ziemi i w podzięce czyni znak krzyża…

Dla mnie Eliud Kipchoge jest kimś więcej niż tylko rekordzistą świata w maratonie – za co go podziwiam. Jest one prawdziwym „kerygmatykiem”, zwiastunem Jezusa – za co go kocham. Jego cudowny bieg po ulicach Wiednia posłużył do przekazania światu dziejowego przesłania o zwycięstwie, które dotyczy wszystkich ludzi i każdego życia: że nie musimy już więcej ratować siebie samych. Jesteśmy wiecznie kochani, zbawieni i odkupieni przez Jezusa Chrystusa. On jest naszym Panem i Jemu „chwała na wieki wieków. Amen” (Flp 4, 20). Eliud Kipchoge rozumiał, co to znaczy być chrześcijaninem i posłańcem zbawczej nowiny: „Znoś cierpliwie przeciwności! Wykonaj dzieło ewangelisty! Wypełnij swoją posługę!” (2 Tm 4, 5).

Pewnego dnia Bóg nie zapyta Eliuda Kipchoga, jak udało mu się zejść poniżej dwóch godzin w swoim rekordzie świata. Zapyta go o istotę jego życia: „Co zrobiłeś? Po co tam byłeś?”. Eliud Kipchoge może być jednym z tych szczęśliwców, którzy mogą powiedzieć za św. Pawłem: „Stoczyłem piękną walkę. Bieg ukończyłem. Wiarę ustrzegłem” (2 Tm 4, 7). I być może doda jeszcze: „Poza tym może i biegałem całkiem nieźle, ale głosiłem Ciebie, nie siebie”…

Kiedy chrześcijaństwo było w powijakach…

We wczesnym Kościele nadal wyraźnie rozróżniano dwie rzeczywistości, między kerygmą i didaché, czyli między 'głoszeniem' i 'nauczaniem'. Ojcowie Kościoła nie chcieli zaczynać od nauczania (rozumowej refleksji nad wiarą), dopóki u kandydata do chrztu nie nastąpiło swoiste olśnienie, to znaczy dopóki przesłanie każdego orędzia – czyli właśnie kerygma – nie dotarło do człowieka i naprawdę się w nim nie zakorzeniło. Zakładali, że nie ma sensu mówić o wierze, udzielać katechez, nauczać teologii, jeśli nie ma tej początkowej wiary. Ojciec Raniero Cantalamessa, kapucyn i kaznodzieja Domu Papieskiego, nadal tak myśli. Teologia jest oczywiście „bardzo istotna… ale nie dla kogoś, kto najpierw musi usłyszeć kerygmę, a potem musi być nauczany w katechezie. W przeciwnym razie jest to jak wykład o nauce pływania wygłaszany przez kogoś, kto nigdy nie był w wodzie”.

Jak można wejść w ten żywy kontakt z rzeczywistością Boga? Na pewno poprzez zewnętrzne impulsy, ale ostatecznie dzięki łasce. W YOUCAT w numerze 338 czytamy: „Pod pojęciem łaski rozumiemy wolne, pełne miłości zwrócenie się Boga do nas, Jego niosącą pomoc dobroć, siłę do życia, która od Niego pochodzi”. To sam Bóg robi coś w sercu człowieka: On budzi wiarę. W YOUCAT w numerze 21 znajdujemy takie słowa: „Wiara jest czystym darem Boga, który otrzymujemy, kiedy prosimy o to w swoim wnętrzu”. Dokładny moment, w którym dzieje się to w człowieku, najlepiej jest studiować z samym Jezusem, który był Mistrzem Ewangelii. Czy to w scenie z Samarytanką przy studni (J 4), czy z Kananejką (Mt 15) – nagle pojawia się to swoiste olśnienie i przez moc tego spotkania ludzie odchodzą od wiary tylko w samych siebie i dochodzą do wielkiej ufności w Jezusa. Rozwijają formę ciekawości, przez którą brama otwiera się na fascynujący świat – na coraz to nowe sekrety miłości, z którymi nie można sobie poradzić już przez całe życie.

Rozdawać zupę na ochotnika?

I ten etap na drodze do stawania się chrześcijaninem istnieje do dziś. Mój przyjaciel, Maximilian Oettingen, opowiadał mi kiedyś, jak to było, gdy jego chrześcijaństwo było jeszcze w powijakach. Wiele słyszał o Bogu i wierze w swoim środowisku, czyli w rodzinie lub szkole. Ale te wiadomości spływały po nim i wiara nie przenikała go, pozostawała poza nim. Oznacza to, że kerygma wciąż włamywała się do jego życia, ale bez skutku. Potem spotkał młodych ludzi, którzy oddali swoje życie Jezusowi – i coś go poruszyło: „Byłem zafascynowany – i rozdarty. Bo od razu wiedziałem, że Jezus w żadnym wypadku nie był Panem mojego życia”.

Zaufać w pełni Jezusowi – to go potężnie przyciągało, ale jednocześnie bał się tego i ten strach go paraliżował. „Czy nie wkradłaby się w moje życie ziewająca nuda? Czy sam bym się nie znudził, gdybym zaangażowałbym się na 100% dla Jezusa? Czy nie musiałabym wtedy w weekendy rozdawać zupy z bladym wyrazem twarzy? Czy nie musiałbym poślubić starej, brzydkiej, prawdopodobnie bezzębnej kobiety, byleby tylko chrześcijanki?”. Przyjaciel dał mu wtedy decydującą wskazówkę: „Maxi, wszystko jest super. Ten wewnętrzny konflikt i to, co przeżywasz, jest normalne. Ważne jest, abyś teraz zaczął wyznawać ustami, że ufasz Jezusowi, że Jego wola może wypełnić się w twoim życiu. I pewnego dnia będziesz mógł w to uwierzyć całym swoim sercem”. I tak się też stało. Wreszcie do Maximiliana dotarło to przesłanie i stał się jego zwiastunem i świadkiem. Zwykły człowiek świecki, żonaty, ojciec kilkorga dzieci. Gotowy jednak był odtąd iść długą drogę, aby zanieść Dobrą Nowinę do coraz to nowych ludzi. Gotowy do startu w maratonie dla Jezusa…

Prawdziwi mistrzowie głoszenia

Nie tylko w Atenach, ale i w Kościele byli i są „maratończycy”, czyli zawodowi posłańcy wiadomości. Greckim słowem na to jest Apostolos. Śmiesznie jest wyobrazić sobie, że tak poważni ludzie, jak biskupi, powinni być przede wszystkim zwinnymi, szybkimi, wytrwałymi i wiarygodnymi posłańcami Jezusa – kierującymi się przez wzgląd na przesłanie, które musi być bezwzględnie dostarczone. W YOUCAT w numerze 144 czytamy: „Biskupi muszą być w pierwszym rzędzie Apostołami – wiernymi świadkami Jezusa, który ich osobiście powołał, pozwolił im być blisko siebie i ich posłał. W ten sposób przynoszą Chrystusa ludziom i ludzi prowadzą do Chrystusa. Dzieje się to przez przepowiadanie, sprawowanie sakramentów i kierowanie Kościołem”. Byli i są wspaniali biskupi, ale niestety są także i tacy, którzy nadużyli swojego urzędu i bardziej zniechęcali ludzi do wiary, niż do niej doprowadzali. Bo kerygma jest przekazywana nie tyle przez słowa, ale przez życie, które lśni od wewnątrz. W YOUCAT w numerze 347 czytamy: „Zgodność życia i świadectwa jest punktem wyjścia dla głoszenia Ewangelii”.

Dlatego warto pomedytować nad tą cudowną rosyjską ikoną, na której Jezus wstępuje do nieba. Teraz Kościół jest na pierwszym planie. Może się rozprzestrzeniać w pewien mało przyjemny, męski sposób: „Mamy! Możemy! My dowodzimy!”. Ale w środkowej części obrazu nie ma mistrzów wiary i posiadaczy prawdy, ale prawdziwy Mistrz głoszenia. W sercu Kościoła znajduje się przepowiadająca Istota żeńska – Maryja, która dała i nadal rodzi Tego, który liczy się najbardziej: Jezusa.

On istnieje w Jej miłości.