Seks przedmałżeński
Seks przedmałżeński
Credopedia Seks przedmałżeński

Credopedia

Seks przedmałżeński

„Doświadczenie pokazuje, że stosunki przedmałżeńskie raczej utrudniają, niż ułatwiają wybór właściwego partnera w życiu“ (Jan Paweł II na spotkaniu z młodzieżą w Vaduz w Liechtensteinie, 8.09.1985).

przeczytane minuty | Bernhard Meuser

Co to jest?

Przez „przedmałżeńskie stosunki seksualne” rozumie się relację pary, w której mężczyzna i kobieta już śpią razem i ulegają swoim popędom płciowym, chociaż nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji co do siebie nawzajem. Ogólnie Kościół nie jest wrogo nastawiony do ciała i nie chce psuć ludziom radości z seksu, ale zdecydowanie zaleca, aby pełne akty seksualne były dokonywane tylko i dopiero wtedy, gdy wszystko ze sobą współgra: miłość i pożądanie, dozgonna wierność, wyłączna i wolna decyzja o byciu razem, podjęta przed Bogiem wobec siebie nawzajem, i wreszcie gotowość do obdarzenia darem życia swojego potomstwa. Kościół jest wielkim obrońcą miłości tylko wtedy, gdy właściwe życie pary małżeńskiej świadczy wyraźnie o tej prawdziwej miłości. Wspólne spanie i akty seksualne są nie tylko wyrazem czułości, dającymi wyjątkową przyjemność. Mogą one również oznaczać, że (pomimo tzw. „niezawodnej antykoncepcji”) dają życie dziecku, które może wtedy być pozbawione elementarnego poczucia bezpieczeństwa, wynikającego ze stworzenia mu prawdziwego domu rodzicielskiego, z ojcem i matką. Właśnie dlatego św. Jan Paweł II przestrzegał młodych, i nie tylko młodych: „Aby przygotować się do małżeństwa, kształtujcie i wzmacniajcie swój charakter. Powinniście kultywować te formy miłości i czułości, które są odpowiednie do tymczasowości waszych relacji koleżeństwa i przyjaźni. Czekanie i rezygnowanie mogą wam później ułatwić wybór życiowego partnera z miłości” (Jan Paweł II na spotkaniu z młodzieżą w Vaduz w Liechtensteinie, 8.09.1985).

Co mówi Pismo Święte?

Pismo Święte nie mówi nic bezpośrednio na temat seksu przedmałżeńskiego, ponieważ w czasach Jezusa – a nawet jeszcze wcześniej – było dla wszystkich jasne, że absolutnie nikt nie może mieszkać razem z wybraną osobą przed ślubem. Wyraźnie jednak podkreślane jest olbrzymie znaczenie małżeństwa już w pierwszej księdze Pisma Świętego: ponieważ „nie jest dobrze, by człowiek był sam”, Bóg zechciał „uczynić mu pomoc podobną do niego” (Rdz 2, 18); zatem „mężczyzna opuści swego ojca i swoją matkę, a złączy się ze swoją żoną, tak że staną się jednym ciałem” (Rdz 2, 24). Jezus wzmocnił tę tak jednoznacznie wyrażoną jedność małżonków („że staną się jednym ciałem”) i dodał coś, co stało się punktem odniesienia jakiegokolwiek chrześcijańskiego myślenia o małżeństwie: „I tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Tego więc, co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela!” (Mt 19, 6). Od tej pory w erotyczno-seksualnym zjednoczeniu – oczywiście, po ślubie! – powstaje coś zupełnie nowego. Chodzi o taką jedność, której nikt i nic nie może już rozdzielić. To także punkt zwrotny w życiu małżonków, bo jest pośród nich wyraźnie coś Boskiego. Bóg łączy ich dwoje, stwarza wyjątkowe przymierze, w które sam wchodzi, i ogłasza to przymierze nierozerwalnym i wiecznym. Małżeństwo staje się jednocześnie „sakramentem”, a więc świętym znakiem czegoś o wiele większego: ludzie powinni widzieć w małżeństwie obraz tego, jak nierozerwalnie Bóg oddał się swojemu ludowi, a Chrystus Kościołowi. Dlatego Kościół wielokrotnie zwraca uwagę, że seks nie może być zabawką dla ludzi, którzy po prostu tylko lubią się nawzajem. Seks jest najbardziej wiążącym sygnałem w mowie ciała i zupełnym przeciwieństwem czegoś „niewiążącego, chwilowego”. Przedmałżeński, pozamałżeński… te nazwy tylko wskazują, że ludzie nie są jeszcze – lub już nie są – na tym poziomie miłości, dla którego Bóg ich stworzył.

Mała katecheza z YOUCATem

Ogród księżniczki

Pewien biskup, z którym rozmawiałem o sprawach katechezy, wyraźnie nie był fanem jakichkolwiek katechizmów – tym bardziej naszego katechizmu dla młodzieży. „YOUCAT nie jest już aktualny” – stwierdził. „Co ekscelencja przez to ma na myśli?” – chciałem się dowiedzieć. „Cóż, to co mówi na przykład o seksie przedmałżeńskim, jest przestarzałe, bo dziś nikt się już tego nie trzyma!”. Przyznaję, że ten pogląd nie przekonał mnie… Jeśli prawdą jest na przykład, że nie należy bić dziecka, to jest to prawda niezależnie od tego, czy wszyscy jednak stosują przemoc wobec dzieci, czy też nikt takiej przemocy nie stosuje. Byłem świadkiem, jak pewien starszy szwajcarski ksiądz instruował młodego gościa z Polski, że katolicka Szwajcaria jest bardziej zaawansowana w kwestii homoseksualizmu i związków przedmałżeńskich niż jego rodzinny kraj. Na takie słowa zmarszczyło mi się czoło. Ci mili, starsi panowie puszczali porozumiewawczo oko i naprawdę myśleli, że to, co mówią, będzie dobre dla przyszłych pokoleń!

Ale co YOUCAT 407 YOUCAT w numerze 407 stawia zasadnicze pytanie, dlaczego w nauczaniu Kościoła nadal zapalają się lampki ostrzegawcze, kiedy młodzi ludzie bez ślubu kładą się ze sobą do łóżka, aby przeżyć seks. Dlaczego Kościół tak się tego czepia? Odpowiedź z YOUCAT w numerze 407 brzmi: „Chce bowiem chronić miłość. Człowiek nie może dać drugiemu większego daru niż siebie samego. «Kocham cię» oznacza dla obojga: «Chcę tylko ciebie, chcę ciebie całkowicie i chcę ciebie na zawsze!». Dlatego ani sercem, ani ciałem nie można powiedzieć «Kocham cię» na jakiś czas albo na próbę”. A potem jeszcze YOUCAT w tym samym numerze dodaje takie wyjaśnienie: „Wielu traktuje poważnie swój związek i oczekuje akceptacji dla stosunków przedmałżeńskich. Jednak zgoda jest niemożliwa z dwóch powodów: brak nieodwołalnego, sakramentalnego «Tak», które jest konsekwencją odpowiedzialnej miłości oraz brak podstaw do przyjęcia daru płodności – dziecka, co wiąże się z odpowiedzialnym rodzicielstwem. Ponieważ miłość jest tak wielka i tak święta, Kościół żarliwie prosi młodych ludzi, aby wstrzymali się od aktywnego życia seksualnego do chwili, kiedy się pobiorą”. Czy jest to nierozsądne? Oczywiście, że nie. Czy jest to za duży ciężar do uniesienia? Dla niektórych, a być może nawet dla większości: prawdopodobnie tak.

Przy bramie królewskiego ogrodu…

…kiedyś stała piękna, młoda księżniczka. Pewnego dnia zapukał do jej drzwi młody rycerz i poprosił o wejście. Spodobał się księżniczce od pierwszego wejrzenia i powiedziała mu: „Wpuszczę cię. Wejdź! Oddaję ci to, co mam: przestrzeń i czas, moje królestwo i moją miłość. Jesteś silny i będziesz mógł strzec granic naszego ogrodu. Razem będziemy go pielęgnować, żyć z jego owoców i zestarzeć się wraz z drzewami. Nasze dzieci będą bawić się w tym ogrodzie, a my będziemy się w nim dobrze czuć. Ale wiedz jedno: już nigdy nie będziesz mógł opuścić tego ogrodu!”. Na te słowa twarz młodego rycerza spochmurniała. Powiedział: „Chciałem tylko panią odwiedzić i chwilę nacieszyć się panią. Nie chciałem jednak zostać pani więźniem. Na świecie jest tak wiele ogrodów, których jeszcze nie widziałem”. „Miałeś wybór i dokonałeś go” – powiedziała księżniczka i odwróciła się od niego.

To tylko bajka. W dzisiejszej rzeczywistości młodzieniec mówi jakiejś pięknej dziewczynie: „Ty też tego chcesz!”. Ona obawia się, że żaden inny adorator już nigdy nie zabłąka się do bram jej ogrodu. Otwiera mu zatem drzwi i oboje bawią się razem. Dobrze się bawią do momentu, kiedy ten młodzieniec nie przypomni sobie, że może być przecież jeszcze więcej ogrodów do zdobycia.

Po kolejnym rycerzu tego rodzaju zmienia się również piękna, młoda księżniczka: zapomina o wyjątkowości królewskiego ogrodu i „też chce tego” co rycerz. Niemniej jednak prawda pozostaje prawdą: każda kobieta jest księżniczką i zasługuje na to, aby ją traktować jak księżniczkę. I właściwie w każdym mężczyźnie jest szlachetny rycerz, który rzuca życiu poważne wyzwanie na wieczność, jak prawdziwy człowiek honoru.

Zamknięty ogród

W najbardziej erotycznej księdze Pisma Świętego – czyli Pieśni nad Pieśniami – ogród odgrywa ważną rolę. Czytamy: „Jesteś zamkniętym ogrodem, moja siostro, oblubienico, ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym!” (Pnp 4, 12). Ten ogród jest obrazem wewnętrznego bogactwa młodej kobiety, która wciąż jest „zamknięta”, czyli że nigdy wcześniej nie oddała się żadnemu mężczyźnie. Nie chce jednak zachować tylko dla siebie swoich skarbów. Tęskni za prawdziwą miłością i zjednoczeniem, stąd mówi: „Niech mój ukochany wejdzie do swego ogrodu i niech się nasyci jego wybornymi owocami” (Pnp 4, 16). I rzeczywiście, wypełnia się obietnica skorzystania z wszystkich przysmaków: „Wszedłem do mego ogrodu, moja siostro, oblubienico, zebrałem moją mirrę i mój balsam, nasyciłem się moim miodem z mego plastra, napiłem się mego wina i mojego mleka”. A na koniec mamy taki obraz oblubieńczej jedności: „Jedzcie, przyjaciele, pijcie i upajajcie się, o najmilsi!” (Pnp 5, 1)

Nie trzeba dodawać, że te słowa nie stanowią zasad rewolucji seksualnej. Te idee, którymi zalewany jest obecnie świat, nie są stworzone dla pięknych księżniczek i szlachetnych rycerzy, ale dla bezbarwnych ludzi, którzy pozbyli się makijażu romantycznej miłości. Obiecuje się im nowy poziom szczęścia – wszystkim bez wyjątku, którzy chcą w tej rewolucji uczestniczyć. „Zapomnij o jakichkolwiek zasadach!” – mówią piewcy rewolucji seksualnej. „Zapomnij o tym, co słyszałeś o mężu lub żonie, o miłości i małżeństwie, o ojcu i matce, o dzieciach, o przyzwoitości i moralności, o Bogu i odpowiedzialności! Istnieje tylko czysty, niczym niezmącony i nieograniczony seks! To seks, którego wszyscy szukają – i dzieci, i młodzież, i dorośli, i starsi! Czyż nie tak? Za twoją cnotliwą fasadą kryje się tylko to jedno, czego wszyscy pragną: maksimum przyjemności, minimum odpowiedzialności! A więc: odpręż się! Zabaw się! Spróbuj! Zgódź się na to, co przecież tak lubisz! Jeśli jednak nadal potrzebujesz miłości, małżeństwa, rodzicielstwa, dzieci, przyzwoitości, moralności, Boga i odpowiedzialności – nie ma problemu, nikt ci tego nie zabroni”.

Wszystko, czego potrzeba do cudu

Kobieta, która wciąż jest „zamkniętym ogrodem”, wydaje się w tej rewolucyjnej perspektywie jakimś ponurym żartem. Rzeczywiście, wiele współczesnych dziewcząt w wieku od 12 do 16 lat nie ma dziś większego problemu, aby jak najszybciej pozbyć się „obciachowego” statusu dziewicy. Nie jest to „technicznie” żaden problem i zwykle dokonuje się bardzo sprawnie. Jednak te dziewczyny często dziwią się, że zamiast zdobywać obiecane doświadczenie, zostają głęboko i trwale zranione. Młodzieńcy – wyszkoleni na pornografii, która zamienia naiwne dziewczyny w kolejne „zaliczane kobiety” – nie mają pojęcia o istnieniu „zamkniętego ogrodu”. Czasem nawet nie wiedzą, że kobieta ma macicę i że jej najgłębszą tajemnicą jest to, że ta enigmatyczna istota, którą cieszą się zaledwie kilka minut, ma w sobie zupełnie wyjątkową przestrzeń – przestrzeń dla innej, nowej istoty. To jest wszystko, czego potrzeba do cudu.

Aby dziecko mogło się urodzić, a wcześniej zaistnieć w łonie matki, potrzebuje mężczyzny. Kiedy jednak penis mężczyzny wchodzi do sromu kobiety, musi „naruszyć” integralność fizyczną i psychiczną tej kobiety. Mądra kobieta słusznie strzeże „zamkniętego ogrodu” jak najcenniejszego skarbu. Tylko miłość, przeżywana ze starannie dobranym i dokładnie wybadanym Wybranym Dżentelmenem, sprawia, że ​​bezcenna nietykalność kobiety może zostać naruszona. Tylko w prawdziwej miłości ten raniący wyłom jest wyczekiwany przez kobietę. Dzieje się tak dlatego, że przez ranę z miłości powstaje nowy cud życia.

Tylko w prawdziwej miłości, która w pełni zasługuje na to miano, seks nie jest bezprawnym przekraczaniem granic. Niecnym nadużyciem jest każde inne wykorzystanie tej miłości u jakiejkolwiek osoby. Sam Bóg jest Twórcą tego niezwykłego projektu. Włożył w ludzi elementarne popędy, które powodują, że piękne kobiety i silni mężczyźni tęsknią za sobą i chcą się zjednoczyć. Ale nie należy uważać Boga za Istotę tak pozbawioną wyobraźni, aby obdarzyć ludzi jedynie odpowiednim „popędem seksualnym”. Bóg umieścił to pragnienie przyjemności w czymś znacznie większym – a mianowicie w miłości. Okazał się w tym nawet jeszcze bardziej pomysłowy: w miłości, której kobiety potrzebują i którą mogą dać na swój sposób. I w miłości, której mężczyźni potrzebują i którą mogą dać na swój sposób.

"Kobiety są różne - podobnie jak mężczyźni..."

Takie słowa wyjąkał niemiecki komik Loriot do bezradnego ojca, który chciał uświadomić swojego syna o różnicach w płciach. Czy miał rację? Jak bowiem kochają kobiety, a jak mężczyźni? Kobiety chcą być zauważone i rozpoznane spośród innych, dlatego stają się tak piękne, że mężczyźni nie mogą oderwać od nich oczu. Kobiety to istoty z marzeniami o przyszłości, o urodzie, o wygodzie – i o ogrodzie, w którym będą rosły ich dzieci i będą w nim szczęśliwe. Kluczem do tej wizji jest silny mężczyzna. Powinien być zdrowy i promieniować chęcią tworzenia razem z nią nowej, fascynującej rzeczywistości. Kobieta pragnie mu zaufać, że w razie potrzeby zbuduje odpowiednie ogrodzenie wokół ich wzajemnej intymności i ich szczęśliwego gniazda dla dzieci. „Projekt dzieci” zakłada stabilność i bezpieczne środowisko przez co najmniej dwie dekady. Nie da się tego zrobić z infantylnym chłopcem.

Kobiety są bardziej podobne do projektantek wnętrz, które od początku wiedzą, jak będzie wyglądał pokój dziecinny, mimo że nie znają jeszcze architekta. Mężczyźni są bardziej podobni do architektów. Nie są aż tak bardzo zainteresowani detalami wnętrza, pościelą i tapetą. Chcą zbudować coś wielkiego, co zasługiwałoby na powszechny szacunek. W każdym mężczyźnie jest też dusza zdobywcy. Jeśli tego „zdobywcy” nie okiełzna mądra kobieta, to podbój staje się dla niego celem samym w sobie. Taki nieokiełznany mężczyzna nie pozostawia po sobie nic innego, jak tylko podbite obiekty i ruiny.

Kobieta, która wie, ile jest warta, pozwala się podbić mężczyźnie w taki sposób, aby „przybył na zawsze” i aby nie potrzebował już niespokojnie wędrować od furtki do furtki, by „zbierać jeszcze więcej trofeów”. Naprawdę silnym mężczyznom nie mogą się oprzeć żadne dumne i piękne kobiety. Najgłupszą rzeczą, jaką mogą zrobić naiwne kobiety, to dać się pokonać mężczyźnie bez oporu. Stąd też czasem najlepszym przeżyciem seksualnym dla młodego mężczyzny, który nie może utrzymać rąk przy sobie, jest dosadne spoliczkowanie go.

Kiedy jednak piękna księżniczka sygnalizuje rycerzowi: „Możesz mnie mieć. Ale będzie cię to kosztować życie” – wtedy młodzieniec zdaje sobie sprawę, że prawdziwa miłość nie kosztuje go tyle, co bilet do kina i kilka kwiatów z supermarketu. Odkrywa, że musi oddać wszystko dla kobiety, która jest tego warta. I musi wziąć udział we wspólnym „projekcie małżeństwa i rodziny”.

Wszystko zależy od zamówienia

Zazwyczaj dzieje się tak, że kobieta i mężczyzna kiedyś się poznali. Powoli stawali się przyjaciółmi. Potem się w sobie zakochali. Na koniec publicznie ogłosili swoją miłość. Wtedy sam Bóg został wciągnięty na pokład i stał się istotną częścią ich małżeństwa („…dopóki śmierć nas nie rozłączy”). Potem poślubieni sobie małżonkowie uprawiali prawdziwy seks. Potem przyszły dzieci. Taki właśnie jest genialny Boski porządek, aby osiągnąć szczęście.

Dzisiaj często jednak jest tak, że kobieta i mężczyzna najpierw uprawiają seks. Potem przychodzi dziecko. Wtedy dopiero się lepiej poznają. Nagle odkrywają, że już się nie lubią. A potem mówią znajomym przez smartfon, że jednak „pozostaną dobrymi przyjaciółmi”.

Młodym ludziom może być niezwykle trudno, aby fizycznie tęsknić za sobą i czekać z pełnym zjednoczeniem aż do ślubu. Jest to jednak jedyne niebiańskie rozwiązanie. W pewnym sensie seks to ślub – a na prawdziwym ślubie nie można obejść się bez tego wszystkiego, co definiuje prawdziwą miłość: bez bezpieczeństwa, bez życia, bez odważnej decyzji, aby nigdy więcej się nie rozstawać. Ale jeśli po szalonej nocy w klubie ktoś zacznie od złego końca, to mogą wystąpić bolesne rany, które trudno będzie wyleczyć. Bo jeśli jeden lub drugi człowiek może nie dotrzymać tego, co obiecał ciałem, to nie potrafi zdobyć się na prawdziwe małżeństwo. Zwykle następuje potem wiele kolejnych kłamstw: seksualne eskapady, małżeństwo z pewnymi zastrzeżeniami. Ot, taka miłość z ograniczoną odpowiedzialnością, choć może lepiej: mijające szybko zauroczenie.

Ślub jest najwspanialszym wydarzeniem. To coś wyjątkowego w życiu. Nie można powtarzać ślubu tak często, jak się zechce. Najlepiej zrobić to raz i nigdy więcej. Z jedną osobą. Na zawsze. ∎